piątek, 28 lutego 2014

Patent* numer 1, 2 i 3

Nr.1
Wspominałam wczoraj o patencie z pralką. Dziś go wykorzystałam piorąc koszule T. do pracy ( pranie, praniem-ale potem trzeba te koszule poprasować:/ ). Zapomniałam dodać, że moja pralka znajduje się w kuchni, także przygotowując obiad, czy tak jak dziś śniadanie, mam Teusza ciągle w polu widzenia.


 




Nr. 2
Zmiana pieluchy od momentu, kiedy Maluch nauczy przekręcać się na boki- to prawdziwy wyczyn. I z każdym miesiącem staje się to coraz trudniejsze. Z pomocą przychodzi krem- czy to do pupy czy do twarzy- grunt aby był w tubce i miał zaokrąglone zgrzewy ( np. Nivea do pupy albo Hipp do twarzy). Dajemy szkrabowi krem do rączki i cała jego uwaga jest skupiona na tymże przedmiocie. Jedna mama opowiadała mi, że jej synek to nawet chrzest przyjmował z kremem w dłoni ;)
Zapewne taka zabawa zaczyna być niebezpieczna, gdy dziecko jest w stanie otworzyć tubę, ale my na szczęście nie doszliśmy jeszcze do tego etapu. Także korzystamy z tego patentu z rozkoszą.

Nr. 3
Rytuały. Np. przed podaniem Młodemu posiłku-pokazuję mu miseczkę i uderzam w nią łyżeczką- Teo wie, że za chwilę będzie jadł. Przed kąpielą T. zawsze gilgocze i robi pierdziochy rozebranemu już Teuszkowi. Do snu śpiewam kołysankę, a gdy widzę, że Młody już zasypia zamieniam to w nucenie. I jeszcze kilka innych  rytuałów mamy w zanadrzu:)


*Patent: coś co ułatwia wspólną egzystencję rodziców i dziecka ( ze słownika Matki Nie-perfekcyjnej)

czwartek, 27 lutego 2014

Krótko

Po wizycie u lekarza: przeziębienie, płucka czyste czyli standardowo witamina C plus Calcium.
Basen w sobotę odpada- korzystamy więc z okazji i zmykamy na weekend do dziadków nad morze. Przed wyjazdem do Barcy to ostatnia szansa.

Zmobilizowaliśmy się więc i odwiedziliśmy dziś Pati i Maksa- by ostatecznie zamknąć temat wózka. Przemiła pani przekonała nas, że warto wydać trochę więcej- i wybór padł na Inglesine Trip. Po naszej podróży będę w stanie powiedzieć czy to dobrze wydane 700zł.

Poranny basen to niby świetna sprawa- ale chyba trzeba mieć lepszą kondycję, bo ja większość dnia byłam potwornie zmęczona i przysypiałam ( choć to oczywiście można jak zwykle zrzucić na pogodę).

Moim odkryciem ostatnich dni jest : posadź dziecko przed włączoną pralką- masz 15 minut spokoju na przygotowanie np. obiadu. Problem w tym, że ja nie piorę codziennie (wbrew obiegowej opinii, że przy dziecku pralka chodzi dzień w dzień- u mnie góra trzy razy w tygodniu) więc z tego patentu za często korzystać nie mogę.

Zamówiłam Młodemu kilka ciuchów z Endo- ciekawa jestem jakości-to mój pierwszy zakup w tym sklepie. Mają teraz jakieś wyprzedaże i za transport ( kurierem) wychodzi tylko 8 zł. Strasznie irytuje mnie, gdy cena transportu stanowi połowę lub 1/3 całości  zakupów ( jak to często bywa na Allegro).

Zasiadamy z T. do oglądania House of cards. Teo śpi ( inteligentnie dopiero dziś wpadliśmy z T., żeby włączyć nawilżacz powietrza, aby Młodemu się lepiej oddychało z tym katarem- i efekt jest- od 20, nie obudził się ani razu).

Do usłyszenia(?), napisania (?), zobaczenia (?) po weekendzie!




środa, 26 lutego 2014

O tym i o tamtym

Poniedziałkowy spacer odbił nam się czkawką. Młody ma katar. A jak każda mama malucha wie- katar to zło!!! Plus wychodzące zęby i robi się naprawdę milusio...

Zestaw ratunkowy: Olbas ( skraplam wacik i kładę gdzieś niedaleko noska- podczas snu), woda morska, aspirator do noska, maść majerankowa, Nasivin, Cebion (wit. C) i cycuś ( przy czym ten ostatni w moim przekonaniu posiada cudowne moce- mleczko ma przeciwciała i wszystko co najlepsze dla mojego szkraba).
Teusz taki biedny, jedzenie z zatkanym nosem okazuje się prawdziwym wyzwaniem, ale Teo to fajter więc się łatwo nie poddaje.

Ponieważ pojawił się także kaszel-jedziemy jutro do lekarza.

W poniedziałek byłam na basenie. Niech ktoś mi powie, że ludzie nie dbają o kondycję. Wchodziłam na basen o 21 a w środku było ponad 70 osób. Wychodziłam ok 22 i kolejne osoby wchodziły.

Ostatnio T. oznajmił: "Nie możemy mieć więcej dzieci". Zdziwiona pytam dlaczego. Oto co usłyszałam: " Bo Teusz otrzymał już wszystkie nasze najlepsze cechy":) I jak tu nie kochać T.?:)
Czasami jak Teo zrobi coś, co nas rozśmiesza albo wzrusza, przybijamy sobie piątkę- że tak dobrze nam Młody się udał.
Gdy T. wraca do domu, Teusz od drzwi wita go uśmiechem. Pierwsze kilka minut T. w domu to istne szaleństwo- chłopaki się śmieją, wygłupiają i generalnie zajęci są sobą. A ja na to patrzę z czystą przyjemnością. Jeśli ktoś mi powie, że jestem zazdrosna- wyprę się!:P

Jutro T. ma wolne, więc dzisiejszy wieczór należał do nas. Obejrzeliśmy pierwszy odcinek drugiego sezonu House of cards. Polecam! Serial jest genialny i ogląda się go z otwartą ze zdziwienia buzią. Bynajmniej my tak mamy.
Pierwszy sezon oglądaliśmy jak jeszcze byłam w ciąży. Jest to jedyny serial ( za wyjątkiem Prawa Agaty), który oglądamy razem. Bo ja jestem serialoholiczką i nie boję się do tego przyznać. Swego czasu ( a dokładniej gdy byłam w ciąży) oglądałam jednoczenie chyba z 15 seriali. Po prostu jestem fanką krótkich form. Do obejrzenia pełnometrażowego filmu muszę mieć odpowiedni nastrój. Aby obejrzeć serial- komputer;)
Obecnie jestem już na bieżąco z wszystkimi i oprócz moich ukochanych Chirurgów, oglądam także Pretty Little Liars ( raczej dla nastolatek, ale się wciągnęłam), Shameless ( wow! Amerykanie pokazali, że mają do siebie dystans), Switched at birth, oraz w polskiej telewizji M jak miłość ( nie oceniajcie mnie, to nałóg).

https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-frc3/t1/1779353_603982856348501_792300213_n.jpg
Muszę sobie sprawić taką bluzkę! A Ty jaką masz supermoc?
Ja do moich dopisałabym jeszcze:
- pomimo tego, że wiem do której kieszeni w torbie schowałam klucze i tak nie mogę ich znaleźć
- potrafię zrobić bałagan w garderobie w 3 minuty
- potrafię samym spojrzeniem rozśmieszyć Teusza
- potrafię jednym słowem wkurzyć T.
- potrafię doskonale funkcjonować, pomimo braku ciągłego snu od 9 miesięcy
I jeszcze kilka mniejszych lub większych supermocy.

Plum, plum, plum. Tak, wybieram się jutro rano na basen. Rozsądnie byłoby zatem położyć się spać przed północą. Zostało mi 12 minut. Może zdążę?

Dobranoc!

niedziela, 23 lutego 2014

Intensywnie

 Pomimo tego, że nie pracuję zawodowo- tak jak większość ludzi na świecie z utęsknieniem czekam na weekend! Powód jest jeden- T. ma wolne! A to oznacza, że ma czas dla nas (dla Teusza i dla mnie), i że zazwyczaj wyciskamy z tego wolnego ile się da. Każda chwila jest cenna!
Oczywiście często oznacza to nadrabianie zaległości w załatwianiu różnych spraw. Najważniejsze jednak, że robimy to razem:)

Wczoraj byliśmy z Teo na zajęciach na basenie. T. wchodzi z Młodym do wody a ja i reszta mam ( w większości to tatusiowie biorą udział w zajęciach, co jest generalnie genialnym pomysłem!) siedzimy w pokoju na kanapach i oglądamy w telewizorku nasze pociechy. Naturalnie nie obywa się bez pogaduszek. Często śmiejemy się, że mamy dla siebie 45minut wolnego a jedyne o czym rozmawiamy to dzieci. Uwielbiam te nasze basenowe spotkania. Chłopaki mają swój świat, a kobietki swój. Bardzo przyjemnie spędzony czas.

Po basenie wyruszyliśmy na poszukiwania "parasolki".
Najpierw Akpol: pan obsługujący nas bez entuzjazmu jakoś nie przypadł mi do gustu. Nie zaproponował nam niczego co by mnie urzekło.
Wzbogaciliśmy się za to o marakesy, dzwoneczki oraz tamburyno ( jakoś drewniane zabawki wzbudzają we mnie sympatię). W domu będzie głośno i wesoło.
T. uparł się, aby kupić jeszcze statek do kąpieli, który przez swój komin wypuszcza fontannę wody ( do tego gra, pływa i świeci). Cenę przemilczę...

Następnie udaliśmy się do Ikei głównie po zabezpieczenia do szafek. Rzecz jasna: wyszliśmy z torbą zakupów, bez zabezpieczeń. Nie podoba nam się, że trzeba je przykręcać śrubami do wnętrza szafki. Wolelibyśmy coś mnie inwazyjnego. Czyli jak zwykle poszukamy w necie.
Nabyliśmy za to tunel oraz świetny namiot, do którego ten tunel można przyczepić. W lato na balkon jak znalazł! Mam nadzieję, że Teusz podzieli mój zachwyt nad tym zakupem.

Odwiedziliśmy także Smyka, gdzie oprócz tego, że zgubiliśmy czapkę Teo ( ostatecznie cudownie odnalezioną) to buszowałam w regałach z książeczkami i wybrałam pięć.Znaleźliśmy także fajny wózek.
Niestety po powrocie do domu zaczęliśmy czytać opinie o tym wózku na ceneo i ludzie narzekają na awaryjność kół. Nie wiem czy liczyć, że nam się nie trafi felerny model czy szukać dalej...

Wieczorem zęby dały w kość Teuszowi. Nie obyło się bez Nurofenu. Na szczęście dziś rano po bólu nie było ani śladu. Postanowiliśmy więc udać się na basen. Ja zrobiłam kilkanaście długości w basenie sportowym a później dołączyłam do T&T w mniejszym basenie. Pamiętam z jaką zazdrością  patrzyliśmy z T. na rodziców z dziećmi na basenie, gdy ja byłam w ciąży. Tak bardzo nie mogliśmy się doczekać, aż przyjedziemy ze swoim szkrabem się popluskać. Wydawało się, że dzielą nas wieki od tego momentu....A tymczasem...Rach, ciach i proszę:)

Wróciliśmy do domu nakarmić Młodego i ruszyliśmy do miasta. Chciałam odwiedzić jeszcze Bobowózki, ale jak się okazało, była to totalnie zbędna wizyta. Nic ciekawego nie zobaczyliśmy.

Wykorzystaliśmy cudną pogodę na spacer, zakończony obiadem ze znajomymi w knajpce z prawdziwymi hamburgerami. Było smacznie i sympatycznie.

W drodze powrotnej do domu odwiedziliśmy jeszcze Decathlon, by zrobić rozpoznanie przed wyjazdem do Barcelony.

Zaznaczyć należy, że Teusz przez cały dzień miał dobry humor, ba, nawet rzekłabym, że był bardzo gadatliwy. A doprawdy mało rzeczy mnie tak cieszy jak gaworzenie mojego synka.

Wieczorem odwiedziliśmy jeszcze z Teuszem naszych sąsiadów. Oczywiście się zasiedzieliśmy ( matki nie mogły się nagadać a dzieci korzystały z tego faktu bawiąc się już po godzinie "policyjnej").

I jak zwykle weekend minął za szybko. Znów odliczanie dni do piątku. Niestety przyszły weekend również zapowiada się zakupowy, gdyż musimy przygotować się do wyjazdu. Mam jednak nadzieję, że uda nam się to połączyć z jakimiś przyjemności.

Teusz śpi i nie pozostaje mi nic innego jak do niego dołączyć. Noce są ostatnio ciężkie, dlatego każda minuta snu jest na wagę złota.





piątek, 21 lutego 2014

Zębolandia

Wczoraj było szaro, buro i ponuro. I nie mówię o pogodzie ale o nastroju mojego Teuszka.
Pierwszy raz od ponad ośmiu miesięcy obudził się z płaczem. I uśmiech bardzo długo tego dnia nie zagościł na jego twarzy. Większość dnia spędził w moich objęciach mocno się przytulając. Obstawiam, że to wychodzące zęby były powodem całego zamieszania, jednak już od kilku dni wydaje mi się "dziwny", więc umówiłam nas dziś na wizytę u lekarza. Najwyżej wyjdę na przewrażliwioną matkę, ale nie wiem jak dużo można zrzucać na zęby. Wolę się jednak upewnić i być spokojniejsza.
Także czekamy teraz na T. ,który zawiezie nas do lekarza ( co prawda wizyta w samo południe nieźle rozwaliła mu dzień pracy, ale ze względu na moje plecy jego pomoc jest mi niezbędna).

PO WIZYCIE
Zęby. Mnóstwo zębów, które już bardzo bardzo chcą wyjść na świat. I tym samym dziąsła Teuszka są jak pole bitwy. Biedny... Nie miałam pojęcia, że aż tak ma poharatane te dziąsła ( nie daje się tam dotknąć, więc nie było opcji by się przyjrzeć). Pani doktor jednak, aby zbadać sytuację, pomimo sprzeciwu Młodego podniosła górną wargę i tam ujrzałyśmy Armagedon. Oby się szybko te ząbki powybijały. A wtedy mój synuś uraczy mnie swoim już nie bezzębnym, ale zapewne równie uroczym uśmiechem:)

Zaliczyłam dziś z Teuszem spacer, podczas którego spotkaliśmy Gabrysia z mamą. Zawsze lepiej spaceruje się w grupie. Czasami jak zbierze się nas ( wózkowych mam) większa grupka i idziemy chodnikiem, wyglądamy zapewne jak jakiś prostest albo pikieta;)

T. właśnie wrócił ze sklepu, bo zabrakło mu mąki a jutro rano chce piec chleb ( dziś zrobił zakwas).
/Uwielbiam jego chleb i ten zapach unoszący się w domu podczas pieczenia/.
Zaopatrzył nas także w pyszny sok mango oraz ciastka maślane ( i gdzie silna wola i niejedzenie słodyczy?).
Wieczór spędzamy na przeglądaniu stron internetowych o atrakcjach Barcelony. Oglądamy i się jaramy:) Jeszcze ponad miesiąc...

Jutro napięty grafik: basen Teusza, buszowanie po sklepach w poszukiwaniu "parasolki", Ikea...
I oczywiście o 10.30 trzymamy kciuki za Justynę!!!
I znów będę ryczeć...
Justyno spraw bym jutro ryczała!!!!:) O tak!


środa, 19 lutego 2014

Wypunktowane


Refleksje po dzisiejszym dniu:

1. Nie pamiętam swojej pierwszej miłości ( słuchałam z Młodym radia dla dzieci i piosenka "Najpiękniejsza w klasie" Majki Jeżowskiej uświadomiła mi ten stan rzeczy). Doskonale za to pamiętam ostatnią;)

2. Joanna Jabłczyńska ma bardzo przyjemny głos, który moim zdaniem idealnie nadaje się do śpiewania piosenke dla dzieci.

3. Zdecydowanie moją ulubioną piosenką z filmu animowanego jest " Ani słowa" Natalii Kukulskiej ( "Herkules"). " Ofiarę złóżcie z głupiej kozy, co sama sobie winna jest..." Achhhh....

4. Wzruszam się do łez słysząc "Biedronki motyle" Arki Noego ( dziś słyszałam tę piosenkę po raz pierwszy ale zdecydowanie nie po raz ostatni!)

5. W weekend obowiązkowa wizyta w Ikei- Młody otwiera szafki w kuchni bez większych problemów! Na zabezpieczenia już czas!

6. Gdy wychodzę z domu, Teusz nie może mnie widzieć ( wtedy /niestety/ zapomina o moim istnieniu i nie płacze)

7. Zawsze (!) przed wyjazdem na basen sprawdzaj dostępność torów w internecie ( dziś cztery były zarezerwowane na zajęcia dla dzieci, więc wszyscy chętni do pływania skumulowani byli na dwóch torach- co przełożyło się na sześć osób na jednym!)

8. Pomimo ambitnego planu niejedzenia słodyczy ( "akcja barcelona"- zrzucić kilka kilogramów, by nie wyglądać grubo na zdjęciach:P), trzymaj w szafce jakieś ciacha, by mieć czym poczęstować Gościa.

9. Lubię przyjmować Gości.

10. Nie lubię gdy Teo męczy się w nocy przez zęby. On nie śpi, ja nie śpię. Nie lubię!!!!

11. Nie wstawiaj prania po 21- o 23 nie chce się już go rozwieszać. A że nie ma opcji, by zostawić je do rana w pralce- trzeba je rozwiesić :/

I to by było na tyle.

Dobranoc!


wtorek, 18 lutego 2014

Zatrzask


Od kilku dni towarzyszy nam ten utwór. Rozbudza śpiące komórki i pobudza do działania. Teuszowi też chyba przypadł do gustu o ile jego uśmiech nie jest spowodowany moimi wygibasami ( powszechnie zwanymi tańcem). Tekst też do mnie przemawia, jakoś tak wpisuje się w mój stan dotyczący T&T (mój T. i Teusz). Podejrzewam, że autor nie miał na myśli miłości matczynej- ale ja owładnięta miłością- spokojnie mogłabym zaśpiewać Teuszowi :
"Teraz mam Cię w mojej przestrzeni,
Nigdy Cię nie puszczę.
Mam Cię spętanego w moich objęciach,
Zatrzaskuję się na Tobie

Jestem tak Tobą opętana, owinąłeś mnie swoim dotykiem
Czuję się taka zakochana, trzymaj mnie mocno w Twoim uścisku
Jak Ty to robisz, przez Ciebie tracę każdy oddech.
Co Ty mi dałeś, że serce mi wyskakuje z klatki (piersiowej:)"


Tak pozytywnie zaczęty dzień nie mógł pójść na marne.
Drzemkę z Młodym zamieniłam na gorącą kąpiel z pianką!
Spacer w tej iście wiosennej aurze umilili nam swoim towarzystwem Antosia, Nikoś i ich Mama.
Popołudniowy masaż może nie był szczególnie relaksujący ( w końcu to rehabilitacja a nie spa) ale jednak przyjemność sprawił, bo ktoś się moim co nieco zmęczonym i obolałym ciałem zajął ;)
A!! I Teo dziś pierwszy raz SAM usiadł. Do tej pory podpierał się rączką i ciągle mu trochę brakowało do samodzielnego siadu. A tu tadam! Duma mnie rozpiera!

Podczas masażu rozmawiałam z rehabilitantką o jej koleżance, która też ma małe dziecko. Mąż nic a nic jej nie pomaga. Dziewczyna mieszka na wsi i zbyt wielu rozrywek tam nie doświadcza (plus jest "napływowa" więc i znajomych za wielu nie ma). Okrutnie smutne i niesprawiedliwe jest, gdy kobieta sama niesie ciężar dnia codziennego. Bo nie ma się co oszukiwać- bycie rodzicem to również ciężka praca i o niebo łatwiej jest, gdy dzieli się ją na dwa. Ja, pomimo wsparcia ze strony T., mam czasami ochotę rzucić to wszystko i uciec gdzie pieprz rośnie ( co w realu przekłada się na SAMODZIELNY wyjazd do marketu po zakupy i nadrobienie kilku kilometrów w drodze powrotnej, by jeszcze chwilę pobyć samej).

Mam świadomość, że moje macierzyństwo jest koloru różowego, bo przez takie okulary na nie spoglądam, a gdy czasami okulary się zsuwają z nosa, szybko staram się, by wróciły na swoje miejsce. To mój wybór. Nie idealizowanie, lecz afirmacja każdej chwili z moim dzieckiem ( nawet gdy jest to chwila dla mnie trudna- takie chwile uczą najwięcej).
Tak, bywam zmęczona, jednak nie bardziej, gdy chodziłam do pracy.
Tak, denerwuję się czasami, ale na siebie, bo to ja jestem dorosła i to ja powinnam zrozumieć, że to jest mały człowiek, który absolutnie nie chciał wyprowadzić mnie z równowagi, tylko chciał mi coś zakomunikować, a nie wie jak.
Tak, zdarza się, że płaczę...bo jestem tylko człowiekiem, a do tego kobietą i są sytuacje w których płacz jest po prostu niezbędny.


Dopijam zimną kawę Inkę ze śniadania (!) i kładę się spać. Jutro kolejny dzień, dla niektórych pewnie Dzień Świstaka, dla mnie dzień pełen przygód.
Dobranoc!

Na wolnych obrotach

Pomimo słońca wkradającego się już od rana do pokoju i pomimo Teusza ciągnącego mnie za włosy od 7, dopiero o 10.30 byłam gotowa przywitać ten dzień. I to nie z jakimś szczególnym entuzjazmem, o nie! Raczej z konieczności bycia choć minimalnie przyzwoitą matką, która do południa potrafi się ogarnąć ( w co wlicza się poranna toaleta, zamiana pidżamy na dres oraz skonsumowanie śniadania).

Żeby nie było niejasności- dziecko również nakarmiłam, choć tę umiejętność potrafię wykonać na wpół śpiąca.

Dziś odkryłam, że Młodemu idzie kolejny ząb ( szósty!). Mój poziom wyrozumiałości dla jego marudzenia znacznie wzrósł. Bo przecież nie dość, że biedak cierpi to jeszcze tego by brakowało, żeby matka bez cierpliwości mu się trafiła. Na szczęście usposobienie ma raczej po tatusiu i dość łatwo wprowadzić go w dobry nastrój.

Z powodu mojego wypadającego dysku już trzeci tydzień nie wychodzimy na spacery…Koszmar!No chyba, że ktoś mnie poratuje i zniesie mi Młodego z drugiego piętra do wózka a potem te przesłodkie 13 kg wniesie z powrotem na górę. Zdarza się, że T. tak organizuje sobie dzień w pracy, by przyjechać do domu wcześniej i Teusza mi znieść i wnieść. No ale dziś się tak nie ułożyło. A szkoda ogromna, bo słońce za oknem krzyczało: ” No chodź, dam ci się chwilę nacieszyć swoim ciepłem. No chodź!”. Wrrrrr….

I powietrze pachniało tak…wiosennie?!Wiem, bo jednak dane mi było się o tym przekonać. Gdy T. wrócił z pracy pojechaliśmy do Urzędu Gminy wyrobić Teuszowi dowód, bez którego nikt nas nie wpuści z dzieckiem na pokład samolotu. A wtedy nici z naszej barcelońskiej przygody. Ale o tym innym razem.

Wracając do tematu dowodu- nie wiem czemu, myślałam, że wniosek o dowód dla niemowlaka różni się od normalnego wniosku. A skąd! Wzrost, kolor oczu no i miejsce na podpis oczywiście! Te ostatnie dość rozsądnie jest po prostu pomijane;)

Co ciekawe- przy składaniu wniosku obecna musi być i mama i tata. I oczywiście potrzebne są dwa zdjęcia. Robiliśmy w sobotę, Teo wyszedł na nich bosko, choć jak zwykle pewnie przemawia przez mnie brak obiektywizmu. Tylko jak tu mówić o obiektywizmie, gdy jest się matką?!

Jutro mam ambity plan mieć więcej energii i szybciej się rozkręcić. I oby świeciło słońce! :)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Najtrudniejszy pierwszy krok...

Na pierwszy krok Teusza pewnie jeszcze troszkę poczekam… Ja za to postanowiłam dziś postawić swój pierwszy blogowy krok. A co!

Tylko jak tu zacząć? Jak szybciutko streścić 27lat życia i płynnie przejść do ostatnich 8miesięcy, które całkowicie przewróciły mój świat do góry nogami?

Może początek zostawię na później…
Teraz powiem : „Cześć! Jestem BigMama i mam niesamowite szczęście być mamą Teusza-  prawie 9miesięcznego szkraba, wychowywanie którego jest dla mnie przygodą życia i chciałabym się nią z Wami podzielić”.

Już od jakiegoś czasu po głowie krążyła mi myśl o założeniu bloga.  Mój T. (mąż) z entuzjazmem podszedł do tematu, gdy nieśmiało wyjawiłam mu swoje plany. Wiem, że blogujących matek jest teraz sporo, że tematyka blogów jest przeróżna…W zasadzie to dobrze, że Czytelnik ma w czym wybierać. Mam nadzieję, że i jakiś amator mojego bloga się znajdzie;)

Teraz żegnam się i życzę udanej nocy. Moja zapewne znów podzielona będzie na kilka epizodów nocnego wiercenia się Teusza połączonego z karmieniem (piersią) i zakończy się o 7 promiennym uśmiechem mojego synka.

Zatem, do jutra!