wtorek, 18 lutego 2014

Zatrzask


Od kilku dni towarzyszy nam ten utwór. Rozbudza śpiące komórki i pobudza do działania. Teuszowi też chyba przypadł do gustu o ile jego uśmiech nie jest spowodowany moimi wygibasami ( powszechnie zwanymi tańcem). Tekst też do mnie przemawia, jakoś tak wpisuje się w mój stan dotyczący T&T (mój T. i Teusz). Podejrzewam, że autor nie miał na myśli miłości matczynej- ale ja owładnięta miłością- spokojnie mogłabym zaśpiewać Teuszowi :
"Teraz mam Cię w mojej przestrzeni,
Nigdy Cię nie puszczę.
Mam Cię spętanego w moich objęciach,
Zatrzaskuję się na Tobie

Jestem tak Tobą opętana, owinąłeś mnie swoim dotykiem
Czuję się taka zakochana, trzymaj mnie mocno w Twoim uścisku
Jak Ty to robisz, przez Ciebie tracę każdy oddech.
Co Ty mi dałeś, że serce mi wyskakuje z klatki (piersiowej:)"


Tak pozytywnie zaczęty dzień nie mógł pójść na marne.
Drzemkę z Młodym zamieniłam na gorącą kąpiel z pianką!
Spacer w tej iście wiosennej aurze umilili nam swoim towarzystwem Antosia, Nikoś i ich Mama.
Popołudniowy masaż może nie był szczególnie relaksujący ( w końcu to rehabilitacja a nie spa) ale jednak przyjemność sprawił, bo ktoś się moim co nieco zmęczonym i obolałym ciałem zajął ;)
A!! I Teo dziś pierwszy raz SAM usiadł. Do tej pory podpierał się rączką i ciągle mu trochę brakowało do samodzielnego siadu. A tu tadam! Duma mnie rozpiera!

Podczas masażu rozmawiałam z rehabilitantką o jej koleżance, która też ma małe dziecko. Mąż nic a nic jej nie pomaga. Dziewczyna mieszka na wsi i zbyt wielu rozrywek tam nie doświadcza (plus jest "napływowa" więc i znajomych za wielu nie ma). Okrutnie smutne i niesprawiedliwe jest, gdy kobieta sama niesie ciężar dnia codziennego. Bo nie ma się co oszukiwać- bycie rodzicem to również ciężka praca i o niebo łatwiej jest, gdy dzieli się ją na dwa. Ja, pomimo wsparcia ze strony T., mam czasami ochotę rzucić to wszystko i uciec gdzie pieprz rośnie ( co w realu przekłada się na SAMODZIELNY wyjazd do marketu po zakupy i nadrobienie kilku kilometrów w drodze powrotnej, by jeszcze chwilę pobyć samej).

Mam świadomość, że moje macierzyństwo jest koloru różowego, bo przez takie okulary na nie spoglądam, a gdy czasami okulary się zsuwają z nosa, szybko staram się, by wróciły na swoje miejsce. To mój wybór. Nie idealizowanie, lecz afirmacja każdej chwili z moim dzieckiem ( nawet gdy jest to chwila dla mnie trudna- takie chwile uczą najwięcej).
Tak, bywam zmęczona, jednak nie bardziej, gdy chodziłam do pracy.
Tak, denerwuję się czasami, ale na siebie, bo to ja jestem dorosła i to ja powinnam zrozumieć, że to jest mały człowiek, który absolutnie nie chciał wyprowadzić mnie z równowagi, tylko chciał mi coś zakomunikować, a nie wie jak.
Tak, zdarza się, że płaczę...bo jestem tylko człowiekiem, a do tego kobietą i są sytuacje w których płacz jest po prostu niezbędny.


Dopijam zimną kawę Inkę ze śniadania (!) i kładę się spać. Jutro kolejny dzień, dla niektórych pewnie Dzień Świstaka, dla mnie dzień pełen przygód.
Dobranoc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz