niedziela, 23 lutego 2014

Intensywnie

 Pomimo tego, że nie pracuję zawodowo- tak jak większość ludzi na świecie z utęsknieniem czekam na weekend! Powód jest jeden- T. ma wolne! A to oznacza, że ma czas dla nas (dla Teusza i dla mnie), i że zazwyczaj wyciskamy z tego wolnego ile się da. Każda chwila jest cenna!
Oczywiście często oznacza to nadrabianie zaległości w załatwianiu różnych spraw. Najważniejsze jednak, że robimy to razem:)

Wczoraj byliśmy z Teo na zajęciach na basenie. T. wchodzi z Młodym do wody a ja i reszta mam ( w większości to tatusiowie biorą udział w zajęciach, co jest generalnie genialnym pomysłem!) siedzimy w pokoju na kanapach i oglądamy w telewizorku nasze pociechy. Naturalnie nie obywa się bez pogaduszek. Często śmiejemy się, że mamy dla siebie 45minut wolnego a jedyne o czym rozmawiamy to dzieci. Uwielbiam te nasze basenowe spotkania. Chłopaki mają swój świat, a kobietki swój. Bardzo przyjemnie spędzony czas.

Po basenie wyruszyliśmy na poszukiwania "parasolki".
Najpierw Akpol: pan obsługujący nas bez entuzjazmu jakoś nie przypadł mi do gustu. Nie zaproponował nam niczego co by mnie urzekło.
Wzbogaciliśmy się za to o marakesy, dzwoneczki oraz tamburyno ( jakoś drewniane zabawki wzbudzają we mnie sympatię). W domu będzie głośno i wesoło.
T. uparł się, aby kupić jeszcze statek do kąpieli, który przez swój komin wypuszcza fontannę wody ( do tego gra, pływa i świeci). Cenę przemilczę...

Następnie udaliśmy się do Ikei głównie po zabezpieczenia do szafek. Rzecz jasna: wyszliśmy z torbą zakupów, bez zabezpieczeń. Nie podoba nam się, że trzeba je przykręcać śrubami do wnętrza szafki. Wolelibyśmy coś mnie inwazyjnego. Czyli jak zwykle poszukamy w necie.
Nabyliśmy za to tunel oraz świetny namiot, do którego ten tunel można przyczepić. W lato na balkon jak znalazł! Mam nadzieję, że Teusz podzieli mój zachwyt nad tym zakupem.

Odwiedziliśmy także Smyka, gdzie oprócz tego, że zgubiliśmy czapkę Teo ( ostatecznie cudownie odnalezioną) to buszowałam w regałach z książeczkami i wybrałam pięć.Znaleźliśmy także fajny wózek.
Niestety po powrocie do domu zaczęliśmy czytać opinie o tym wózku na ceneo i ludzie narzekają na awaryjność kół. Nie wiem czy liczyć, że nam się nie trafi felerny model czy szukać dalej...

Wieczorem zęby dały w kość Teuszowi. Nie obyło się bez Nurofenu. Na szczęście dziś rano po bólu nie było ani śladu. Postanowiliśmy więc udać się na basen. Ja zrobiłam kilkanaście długości w basenie sportowym a później dołączyłam do T&T w mniejszym basenie. Pamiętam z jaką zazdrością  patrzyliśmy z T. na rodziców z dziećmi na basenie, gdy ja byłam w ciąży. Tak bardzo nie mogliśmy się doczekać, aż przyjedziemy ze swoim szkrabem się popluskać. Wydawało się, że dzielą nas wieki od tego momentu....A tymczasem...Rach, ciach i proszę:)

Wróciliśmy do domu nakarmić Młodego i ruszyliśmy do miasta. Chciałam odwiedzić jeszcze Bobowózki, ale jak się okazało, była to totalnie zbędna wizyta. Nic ciekawego nie zobaczyliśmy.

Wykorzystaliśmy cudną pogodę na spacer, zakończony obiadem ze znajomymi w knajpce z prawdziwymi hamburgerami. Było smacznie i sympatycznie.

W drodze powrotnej do domu odwiedziliśmy jeszcze Decathlon, by zrobić rozpoznanie przed wyjazdem do Barcelony.

Zaznaczyć należy, że Teusz przez cały dzień miał dobry humor, ba, nawet rzekłabym, że był bardzo gadatliwy. A doprawdy mało rzeczy mnie tak cieszy jak gaworzenie mojego synka.

Wieczorem odwiedziliśmy jeszcze z Teuszem naszych sąsiadów. Oczywiście się zasiedzieliśmy ( matki nie mogły się nagadać a dzieci korzystały z tego faktu bawiąc się już po godzinie "policyjnej").

I jak zwykle weekend minął za szybko. Znów odliczanie dni do piątku. Niestety przyszły weekend również zapowiada się zakupowy, gdyż musimy przygotować się do wyjazdu. Mam jednak nadzieję, że uda nam się to połączyć z jakimiś przyjemności.

Teusz śpi i nie pozostaje mi nic innego jak do niego dołączyć. Noce są ostatnio ciężkie, dlatego każda minuta snu jest na wagę złota.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz