czwartek, 20 marca 2014

O macierzyństwie mitów kilka


Nim Teo opuścił ciepłe i wygodne "M" w moim brzuchu, nasłuchałam się dobrych i mniej dobrych rad od mam, nie-mam, ojców i nie-ojców. Niektóre miały za zadanie nastraszyć, inne pocieszyć, wszystkie natomiast były wypowiadane z "gwarancją", że zobaczysz/ się przekonasz/ na pewno/ na bank. No cóż...Dziś po ponad 9 miesiącach matkowania rzec mogę, iż lepiej część z tych opowieści między bajki włożyć niż do serca brać. Oto przegląd przekonań, które u mnie występują w roli mitów.

MIT 1 " Szybko zapomnisz o porodzie"

Nie wiem co prawda, co znaczy szybko, zakładam jednak, że 9 miesięcy to całkiem sporo i w słowie "szybko" się mieści. Nie zapomniałam. Ba! Myślę, że nie zapomnę jeszcze  przez wiele lat. I nie dlatego, że było to nadprzyrodzone doznanie. Nie. Absolutnie. Nigdy wcześniej tak mnie nie bolało. Nigdy wcześniej tak długo mnie nie bolało.Wręcz niemożliwie. Po porodzie uważałam się za Superwoman, bo nieprawdopodobnym wydawało mi się zniesienie takiego bólu. I teraz za każdym razem, gdy przetnę palca kartką, uderzę się małym palcem od stopy w kant łóżka, walnę głową w róg szafki, wypadnie mi dysk to myślę sobie- phiiii...co to za ból? Przez 10 cm otwór wyszła główka o obwodzie 34 cm ( pediatra, która na oddziale poporodowym badała Młodego-przyszła do mnie z pytaniem: " Hardcore był, co?Szacunek kobieto.").
Nie wiem też, czy chcę zapominać. Pomimo okropności porodu, tego nieziemskiego bólu, zyskałam przekonanie, że jestem niesamowicie silną kobietą. I chociaż nie jest to nic nadzwyczajnego, gdyż kobiety na całym świecie wydają na świat dzieci, ja po porodzie czuję się w pewien sposób niezwykła. I o tym nie chcę zapomnieć.

 MIT 2 " Nieprzespane noce to normalka"

Na palcach jednej ręki policzyć mogę nocki, w których musiałam przez godzinę usypiać Teusza w środku nocy. Moje dziecko po prostu w nocy śpi. Nie przesypia całych nocek. Budzi się na cyca. Aktualnie ok 1 i 5 w nocy. Je i śpi dalej. Oczywiście przez te 9 miesięcy zaliczyliśmy różne okresy- od jednej pobudki przez całą noc, do pobudek co godzinę lub dwie. Jednak to były fazy, standardem są dwie pobudki na jedzenie. Brakuje mi rzecz jasna ciągłości snu. A zaznaczyć należy, że ja kocham spać. Ubóstwiam. Mogłabym w ten sposób zarabiać na życie, bo w spaniu jestem naprawdę dobra. Dlatego bez najmniejszych skrupułów, kiedy Młody ucina sobie popołudniową drzemkę, często towarzyszę mu w tej wspaniałej podróży zaczynającej się od położenia głowy na poduszce.
Świadoma jestem, że trafił mi się po prosu taki egzemplarz dziecka, który dzieli ze mną moją pasję do przesypiania nocek. Czasami się oczywiście Dzieć zbuntuje i stwierdzi o 5 nad ranem, że jest już wyspany i gotowy do zabawy, ale ja szybko weryfikuję jego plany i zdecydowanym głosem nakłaniam go powrotu do krainy snu.
Podsumowując- zdecydowanie tęsknię do 8 godzin ciągłego snu, jednak do zoombie mi jeszcze daleko i narzekanie na dwie pobudki w nocy, gdy zdecydowało się karmić piersią, jest nie w moim stylu.

MIT 3 " Kupa swojego dziecka nie śmierdzi"

W takim razie podmieniono mi dziecko na porodówce. Kupy śmierdziały mi od samego początku a od kiedy Młody ma rozszerzoną dietę ( cyc+ słoiki) to przechodzi sam siebie. Próbuję z nim negocjować i przekupywać chrupkami, żeby kupę robił dopiero jak tata wróci z pracy. T. jest tak za dzieckiem stęskniony, że smród wydaje mu się mniejszy.
Tyle w temacie. Kupa pachnąca fiołkami to mit nad mitami.

MIT 4 " Jak będziesz karmić piersią to szybko schudniesz"

Yhhhhyyyy. Nie ukrywam, cieszyła mnie ta wizja ogromnie. Za każdy razem, gdy wchodziłam na wagę będąc w ciąży ( na +25kg przestałam się ważyć) w uszach słyszałam to zdanie i było ono jak masaż na moje nieziemsko opuchnięte stopy.
Nie wiem co prawda ile schudłabym, gdybym nie karmiła piersią, ale prosssssssszzzzzzzzę. W moim wyobrażeniu powinnam być o co najmniej 2 rozmiary mniejsza. A tu co?! Dupa! I to wielka jak obietnice przedwyborcze.


MIT 5 " Po urodzeniu dziecka życie towarzyskie umiera"

Raczej ożywa. W końcu mam czas, żeby się z ludźmi spotkać. A że w moim otoczeniu jest jeszcze kilka matek- no cóż, narzekać nie mogę. Moje życie towarzyskie kwitnie i ma się naprawdę dobrze. Moi znajomi dzieciaci jak i nie dzieciaci wiedzą i liczą się z tym, że umawiając się na spotkanie ze mną, dostają w pakiecie słodkiego blondynka, który póki co, daje nam jeszcze w spokoju porozmawiać i wypić kawę. I za te spotkania bardzo im dziękuję!


Jest jeszcze cała masa rad i przekonań, która dotyczy przyszłości. Bo przecież siedzenie z dzieckiem w domu musi mi się kiedyś znudzić ( " a zobaczysz za miesiąc/ rok/dwa"), Teo przestanie być uroczym dzieckiem i zacznie rozrabiać niczym nastolatek z poprawczaka ( " a już niedługo wspomnisz moje słowa"), będę chciała pozbyć się swojego syna choćby na kilka godzin (" będziesz marzyła, żeby go na chwilę babcia zabrała"). A ja słucham, potakuję i szykuję miejsce na półce z bajkami.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz